środa, 17 września 2014

The Pineapple Thief - Magnolia (2014)


Do pewnych zespołów dojrzewa się dłużej niż zwykle, ale kiedy już poczujemy to coś, co nas przyciągnie na stałe, odkrywa się rzeczy niesamowite i piękne. Do nowoczesnego spojrzenia na rock progresywny proponowanego przez Brytyjczyków z Ananasowego Złodzieja, w którym dużą rolę odgrywa indie i szeroko pojęta alternatywa, wbrew pozorom nie powinno podchodzić się jak do jeża. Naszą uwagę, podobnie jak w przypadku poprzedniego albumu "All the Wars", najpierw przykuwa fantastyczna intertekstualna okładka...

Wszystkim tym, którzy jeszcze się nie zetknęli z tą grupą należy wyjaśnić, że powstali w 1999 roku, a "Magnolia" to ich dziesiąty album studyjny. Ich muzykę bardzo trudno jednoznacznie sklasyfikować, bo choć wyrastają na tym samym gruncie co Muse (łączenie rocka alternatywnego z progresywą),a nawet Coldplay czy The Radiohead, to podążają zupełnie inną ścieżką. Skupiając się tylko na Muse stawiającym na efektowne, bombastyczne wręcz kompozycje, często eksperymentując ze stylistyką sięgając w swojej twórczości także po dubstep, The Pineapple Thief tymczasem wyraźniej penetruje rejony progresywne i melancholijne, dodając do nich szczyptę indie rockowego, gitarowego szaleństwa, co nie tylko bardzo odświeżyło formułę progresywnego grania, ile zbudowało ich bardzo charakterystyczny, rozpoznawalny styl. To jeden z tych zespołów, który sięgając po rzeczy od dawna istniejące w muzyce rockowej zdefiniował je na nowo. Niezwykłe połączenie starego z nowym, czy też raczej nawet stworzenie czegoś zupełnie nowego, wciągającego i świeżego zostało też podkreślone okładkami poszczególnych płyt. Jedną z nich wykonał dla grupy Storm Thorgerson, znany choćby jako twórca słynnego Pink Floydowskiego pryzmatu z "Dark Side of the Moon". Stworzył dla tej formacji okładkę do "Somenone Here Is Missing" z 2010 roku, a jego prace można też podziwiać na płytach Muse, Dream Theater i wielu innych znakomitych płyt, nie tylko progresywnych.

Za najnowszą grafikę odpowiada francuski artysta Patrick Gonzales. Z jednej strony kojarzyć się ona może z obrazami Fridy Kahlo, a z drugiej z... plakatem do filmu "Melancholia" Larsa von Triera. Z tym drugim ma chyba nawet więcej wspólnego. Tam Kirsten Dunst ubrana w suknię ślubną płynęła rzeką, a tu w bardzo podobnym ujęciu kobieca głowa płynie unosi się barwnych kwiatach i jakby żegnając się ze światem spogląda w idealnie czyste, niebieskie niebo. Równie niezwykła jest okładka promującego "Magnolię" singla na który wybrano utwór płytę rozpoczynający, a mianowicie "Simple As That". Na niej naszą "umierającą" lub rozmyślającą pośród kwiatów pannę młodą, kwiaty wręcz oblewają falą lub zawiewają pod wpływem wiatru. Jakże niesamowicie łączą się one z muzyką, którą tym razem zaproponowali Brytyjczycy! Gonzales w swoich pracach często sięga po motywy kwiatowe i łączy je ze smutnymi twarzami. Ma w sobie to coś z tajemnicy, ale także szeroko pojętego oniryzmu. Może łączyć się z przemijaniem, ale także zwykłym poszukiwaniem piękna. Możliwości jest wiele i tylko od człowieka będzie zależeć co na nich zobaczymy. Z muzyką The Pineapple Thief tworzą coś na kształt pełnego melancholii snu, pożegnania z rzeczywistością i jednocześnie przejścia (lub zatopienia się) do nowego lepszego świata (w nowy lepszy świat).

Płytę otwiera singlowy "Simple As That". Rozpoczynający się delikatnie (choć z niepokojącą gitarą w tle) łagodnym wokalem przepięknie eksploduje do szybszych obrotów. Nie jest to jednak najlepszy utwór na płycie. Drugi ma znacznie ciekawsze tło z pogranicza elektroniki i muzyki orientalnej. "Alone At Sea", bo o nim mowa, jest dość wolny, ale i w nim nie brakuje energetycznych gitarowych rozwinięć. Wyraźne są też nawiązania w nim do Rush (jak zresztą w całym Ananasowym Złodzieju), a zwłaszcza do płyty "Test For Echo". Fantastyczny jest też "Don't Tell Me", który otwierają smutne klawisze, przechodzące w nieco szybsze, ale bardzo melancholijne rozwinięcie. Fantastycznym utworem jest tytułowa "Magnolia", która także jest delikatna, smutna i niezwykle piękna. Smutne dźwięki kontynuowane są w równie udanym "Seasons Past". Nie licząc tegorocznego IQ, dawno nie słyszałem tak przepełnionych emocjami i smutkiem melodii, które poruszają i są po prostu piękne.  W kolejnym "Coming Home" również nie odchodzimy od tej tonacji daleko. Gitarowy, wietrzny początek, orkiestra i nawet jak całość przyspiesza ma się poczucie tego niemal przerażającego końca, pożegnania z życiem.


Nie oznacza to jednak, że cała płyta taka jest. W "The One You Left To Die" choć nadal jest dość wolno, mamy świetny motoryczny gitarowy motyw przewodni i więcej przestrzeni, zwłaszcza szybkim orkiestrowym finale. Po prostu piękno. I wtedy pojawia się szybkie wejście utworu "Breathe", który po chwili jednak znów się wycisza i unosi się w powietrzu, by nagle znów zaskoczyć szybszym wejściem. W pełni smutno i przejmująco jest w numerze dziewiątym "From Me" rozpisanym jedynie na klawisze i orkiestrę. Po nim pojawia się "Sense Of Fear", w którym znów mamy ostrą gitarę, tym razem jednak na dłużej. Bo i tu następują melancholijne zwolnienia, ale tym razem nie dominują. Strach musi przecież odpowiednio brzmieć. Ponownie lirycznie jest jednak w przejmującym "The Loneliness". Finałowy "Bond" także zaczyna się wolno i niepokojąco i taka w nim też panuje atmosfera - smutna, przejmująca.

Limitowana wersja zawiera jeszcze jedną płytę, a na niej sześć dodatkowych utworów. Otwiera ją akustyczny, bardzo dobry "The Fins Fan Me", który nie znalazł się na głównym krążku. Po nim mamy wybór czterech z podstawowego, czyli akustyczne wersje "The One You Left To Die", "Seasons Past", Don't Tell Me" i "Magnolię". Ten pierwszy okrasza fantastyczne orkiestrowe tło zastępujące motoryczną gitarę. Drugi także niesamowicie został rozpisany na orkiestrę i jeszcze bardziej przejmujące klawisze. Piękno. W trzecim równie niesamowicie uwydatniono rozwinięcie tego utworu - orkiestra i pianino brzmią tutaj jeszcze bardziej przejmująco. Także tytułowa "Magnolia" uzyskała nieco inny, bardziej wietrzny wymiar. A na koniec jeszcze jeden utwór, który nie znalazł się na podstawowej wersji. Gitarowy, nieco szybszy "Steal This Life" to z kolwi takie jakby podsumowanie tej płyty.

The Pineapple Thief wciąż się rozwija i nie szuka łatwych rozwiązań. Ta płyta na pewno taka nie jest. Na poprzednich płytach nie brakowało utworów rozbudowanych, długich czy nawet dość ciężkich. Tym razem jednak panowie postawili jeszcze mocniej na atmosferę, emocje i refleksję. To album przejmujący i dotykający wielu problemów, ale zwłaszcza tych dotyczących pożegnań. Nie mogę tylko pojąć, czemu zdecydowano się akustyczny krążek dodać jedynie do wersji limitowanej, kiedy w niesamowity sposób dopełnia on ten niezwykły album. "Magnolia" to niekoniecznie najlepsza,  ale z całą pewnością najpiękniejsza płyta tej grupy, której z całą pewnością nie zabraknie w podsumowaniach roku szczerego. Poznać warto - i o ile w muzyce szukacie także emocji i oczyszczenia, to tutaj znajdziecie ich pod dostatkiem.

Ocena (płyty podstawowej): 8/10
Ocena (płyty bonusowej): 5/5
Ocena ogólna: 7/10


2 komentarze:

  1. Tak, zdecydowanie cos w nich jest. Z poprzedniej płyty podobało mi sie parę utworów. Pewnie i z tej jakies mi w uchu zostaną. "Magnolia" instrumentalna - na pewno :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co ciekawe instrumentalnej wersji "Magnolii" nie ma na płycie, to dodatkowy utwór udostępniony tylko na stronie wytwórni Kscope.

      Usuń