Napisał: Marcin Wójcik
Premiera drugiej płyty Black Mynah przeszła bez wielkiego echa, a to wszystko w dużej mierze z powodu trwającej pandemii. Sytuacja sprzyja emigracji wewnętrznej, a to świetne warunki na zapoznanie się z „dwójką”.
Pandemiczna codzienność wymęczyła już wszystkich do cna i pozbawiła złudzeń. Tak naprawdę wcale nie zyskaliśmy więcej czasu, a wiele informacji o premierach i debiutach przechodzi jakoś bokiem. Wiadomo – wszystko jest teraz w necie, a czasu i chęci wcale nie ma więcej.
Nie oszukujmy się – nawet najlepsza promocja w socialach, dni 100% kasy dla artystów na bandcampie i inne zabiegi w sieci nie dadzą tego, co dają koncerty – efektu siemanizacji, o której wielokrotnie mówili najsłynniejsi w niezalu Wczasowicze. Bez koncertu, spotkań i wieczora wokół muzyki nowa płyta nie wejdzie tak gładko i nie pozostanie w pamięci na dłużej. A szkoda byłoby wyrządzić taką krzywdę ciekawemu albumowi, który o dziwo świetne wpasowuje się w panującą sytuację izolacji i zniechęcenia.
Black Mynah powraca
Black Mynah już chyba nie trzeba nikomu przedstawiać, ale może akurat ktoś nie słyszał – to solowy projekt Joanny Kucharskiej, basistki i wokalistki, znanej z wieloletniej działalności w Kiev Office, a obecnie przede wszystkim z Lonker See i labelu Music Is The Weapon. Pierwsza płyta Black Mynah – „Monster Stories” – wyszła w 2013 roku i oczywiście o niej pisaliśmy (tutaj). Swego czasu uformował się nawet skład, który jedno lub kilku razowo wykonał tę muzykę na żywo. Po latach Black Mynah powróciło jako duet Joanna Kucharska (gitara + wokal) i Paweł Rucki (perkusja). W takim składzie powstała druga płyta, czyli „II”.
Drugi album Black Mynah miał premierę 3 lipca 2020 roku. Joanna sama sobie zaprojektowała też okładkę i nakręciła wideo do utworu „Film Noir”. Tym też zajmuje się już nie od dziś, działając pod szyldem Sztukodzieło. Kompozycje na „II” zostały napisane wyłącznie w oparciu o trzy instrumenty – wokal, gitarę i perkusję.
Słuchamy
Mimo pozornych ograniczeń album jest bogaty w treść i nie nuży, ale wymaga odpowiedniego nastroju – bez tego szybko może się znudzić, a warto przesłuchać tego materiału choć raz w całości, żeby potem móc wracać do poszczególnych kompozycji. A takie na pewno się znajdą.
Album otwiera „Film Noir” czyli utwór z klipem. Słuchając tej kompozycji nie da się mieć tego wideo przed oczami, ale to dobrze – pomaga to poczuć właściwy nastrój, który będzie towarzyszył przy odsłuchiwaniu całej płyty. „Film Noir” nasuwa skojarzenia z „Ultraviolent Light” Kiev Office, w którym to właśnie Joanna przejmuje dowodzenie zespołem. Kompozycja ma w sobie intrygującą tajemnicę, której obecność sygnalizuje niespieszne tempo. Całość uzupełnia głęboki wokal o ciemnej barwie – znak rozpoznawczy Joanny Kucharskiej.
Inną atmosferę wprowadza „Nocturnal Animals” – tutaj wokal nie jest już tak głęboki i tajemniczy, więcej w nim punkowego charakteru, prosto z garażu. Tędy już prosto do kapel female fronted jak choćby Milk Teeth, Summer Cannibals czy Violet Soda. Z kolei w warstwie instrumentalnej czuć obecność shoegaze’owej mgły, która pojawi się na tym albumie jeszcze nie raz. Jasnym punktem jest tutaj mostek i refren, które bardzo ożywiają całość numeru.
Punk pojawia się też na „Micro” – żadnych wstępów, czy budowania napięcia. Wchodzi na pełnej, wszystko na raz. Wokal o sekundę wyprzedza pozostałe instrumenty, a najwięcej robi brudna i rozmyta gitara. Poza tym mamy tu typowy m.in. dla Pixies układ głośno-cicho, a perkusja winduje energię na taki poziom, że można tego używać jako dźwiękowej definicji określenia nail it. Napięcie narasta i gęstnieje pod koniec utworu, rozwiązując w ten sposób kompozycję.
Czas na spokój, który zapewnia „Cool Revolution”. Tutaj znów wraca chłodny, nadbałtycki wiatr. Wokal znów głęboki i tajemniczy. Zdecydowanie bliżej stąd do „Frozen” Madonny niż „Kool Thing” Sonic Youth. To jeden z najprzyjemniejszych utworów na płycie, do którego (tak jak „Filmu Noir”) chce się wracać. Forma jest prosta, ale główny riff jest melodyjny i chwytliwy. Partie wokalne odgrywają w tej kompozycji bardzo istotną rolę. Śmiało można powiedzieć, że przeciągane frazy to żywioł Joanny-wokalistki.
Podsumowanie
„II” Black Mynah to zaproszenie do wewnętrznego świata autorki. Czasem trudno znaleźć klucz do interpretacji tekstów i na pewno wymaga to sporo uwagi. Ten introwertyzm i tajemnica są jednak bardzo pociągające i nie pozwalają o sobie zapomnieć. Nawet, jeśli muzyka Black Mynah nie jest zbyt dynamiczna i energiczna. To płyta na długie, samotne wieczory.
Ograniczone środki i proste kompozycje
spowodowały, że muzycy musieli zdać się na zabiegi formalne –
żonglowanie napięciem, pauzami, mostkami. Sprawność i pomysłowość
Pawła Ruckiego na perkusji to wręcz fundament tych kompozycji. Jego
styl i niemal melodyjny groove nadają ton temu albumowi i – trzeba
przyznać – ratują przed pułapką monotonii te proste, ale piękne
utwory. Joanna i Paweł muzycznie doskonale się uzupełniają i
tylko czekać na ich powrót na scenę. Ocena: Bez oceny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz