wtorek, 22 listopada 2016

Cancel The Apocalypse - Our Own Democracy (2016)


W zeszłym roku w podobny sposób zaskoczyła mnie formacja Tau Cross, która totalnie wymykała się jakimkolwiek gatunkowym założeniom. Z pochodzącą z Tuluzy francuską grupą Cancel The Apocalypse jest bardzo podobnie. Ich debiutancki album, a właściwie minialbum, stanowi połączenie post-rocka i metalu z post-hardcore'em oraz muzyką klasyczną i akustyczną. Mocne wrażenie robi już tytuł wydawnictwa i bardzo niepokojąca grafika na okładce, a to zaledwie początek...

Ptakopodobny humanoid z włócznią znajdujący na grafice wyraźnie nie jest zadowolony, chociaż jego dziób nie do końca zdaje się odzwierciedlać pełne spektrum emocji. Bardzo dobrze ten obraz uzupełnia nazwa zespołu i tytuł płyty, które nie przytłaczają grafiki, a wręcz przeciwnie pozwalają na niej dominować tajemniczej postaci. Równie elegancka jest książeczka z tekstami, które wydrukowano na tle bardzo ładnych fotografii górskich pejzaży i drzew, a także leśnego runa i zwierzęcych kości, utrzymanych w szaro-zielonkawej kolorystyce. Wreszcie, album Francuzów to w pewnym sensie koncept album opowiadający o społeczeństwie post apokaliptycznym walczącym o swoje prawa. Jednym z założeń albumu są słowa francuskiego psychonalityka i psychiatry Jacques'a Lacana, do którego wielokrotnie muzycy się tutaj odnoszą, mówiące że najlepszą rzeczą, która możecie się przytrafić ludzkości to chaos. "Our Own Democracy" ma być soundtrackiem post chaotycznego społeczeństwa, w którym ludzie (ptakopodobne humanoidy) przetrwali ze swoimi marzeniami o demokracji, a blizny które pokrywają to psychospołeczne "ciało" masy mają to udowodnić. W dodatku jest to też kapitalny komentarz do obecnej sytuacji geopolitycznej na całym świecie. Jak przekłada się to na dźwięki?


Na album złożyło się dziesięć numerów o łącznym czasie... niespełna dwudziestu dziewięciu minut i w żadnym wypadku nie można mówić o niewykorzystanym potencjale czy o tym, że to strasznie mało. Mało jest bowiem w ostatnim czasie tak spójnych i niewydłużonych na siłę płyt o tak przemyślanym koncepcie brzmieniowym i tekstowym. Zacznijmy od otwierającego "Athens", którego tytuł odnosi się oczywiście do pierwszej demokracji w historii, czyli państwa greckiego i ateńskiego polis. Niepozorna akustyczna melodia gitary i łagodny głos Matthieu Miegeville'a. Przyspieszenie przy pomocy wiolonczeli i perkusji i drugiego oblicza głosu wokalisty - czegoś bliskiego harshowaniu. Rewelacja. I jeszcze ten tekst, a zwłaszcza jego końcowa partia:

(...)
Więc proszę wiedz, że nigdy nie będę Twoim wrogiem
Lecz wiedz też, że nie chcę Cię za swojego przyjaciela
Możemy stworzyć miasto jakie sobie zamarzymy
Możemy stworzyć naszą własną demokrację

Drugi utwór został zatytułowany tak jak nazywa się zespół, czyli "Cancel The Apocalypse". Znów wita nas akustyczna, ale dość niepokojąca melodia gitary fantastycznie wspomagana wiolonczelą Audreya Paqueta. Po chwili następuje mocne uderzenie, ale wciąż pozostające w akustycznym brzmieniu. Tu z kolei tematem przewodnim jest zagubienie w otaczającym świecie, a na sam tekst składają się zaledwie dwie kapitalne i bardzo dosadne zwrotki:

Czy możesz powiedzieć, co jest zbrodnią?
Ktoś taki jak ja albo ty
nazywany jest generacją?
Jesteśmy zgubieni, samotni i martwi

Czy możemy to odwrócić?
Czy możemy zawisnąć na tym sznurze?
Proszę pomóż ludzkości pomóc ludzkości... 

"Candlelight" to utwór trzeci i on również roztacza wokół sobie lekką, ale dość niepokojącą aurę. Wokal może się tu nieco kojarzyć z manierą Jamesa Hetfielda z Metalliki z płyt "Load/ReLoad", ale na tym skojarzenia się kończą, bo Cancel The Apocalypse nie obraca się w stylistyce metalowej, bliżej jej do muzyki awangardowej. Kolejnym poruszającym utworem jest czwórka zatytułowana "Planes And Bombs" ponownie oparta jedynie na dźwiękach gitary, wiolonczeli i perkusji budującymi szczelną, stosunkowo duszną atmosferę. Tekst traktujący o terroryzmie, wojnie i poświęceniu żołnierzy również uderza swoją dosadnością oraz prawdziwością. Ponownie przytoczmy cały tekst:

Oto brzeg
Oto morska toń
Oto horyzont
Nadlatuje samolot

Czym się stałem?
Czemu odmawiam pilotowania?
Woda
Samoloty
Słońca żar
Bomby
Piasek
Trupy
Plaża
Krew

Odmawiam bycia tym, który zabija innych
Odmawiam pilotowania czegokolwiek
Odmawiam bycia w epicentrum walki
Odmawiam bycia wybrańcem

Oto brzeg
Oto morska toń
Oto horyzont
Nie pilotuję samolotów

Po mocnym wyznaniu żołnierza, który odmawia udziału w walce łagodnie wchodzi utwór zatytułowany "Children" gdzie ponownie porusza się tematy wrogości, ale także dziecięcej  niewinności. Tu także przy pomocy gitary i wiolonczeli pojawiają się ostre fragmenty, które razem z bardziej lirycznymi melodiami kapitalnie budują atmosferę.

(...)
To część procesu
Od mleka do słodu
To część procesu
Od niewinności do poczucia winy

Pianinem i pociągnięciami smyka po strunach wiolonczeli rozpoczyna się instrumentalny "A Bunch Of Roses With Thorns". Kołysankowy nastrój ma w sobie jednak coś niepokojącego, smutnego i chwytającego za serce. Po tym przerywniku, gdzie nie pada tym razem ani jedno słowo od razu pojawia się kolejny niesamowicie prawdziwy utwór "The Things That Can Never Be Done". Z niego również bije ogromny smutek i ból. Następny jest podzielony na dwie części "Bad Boxer". Pierwsza z nich jest spokojna, leniwa choć wcale nie pałająca optymizmem. Drugi kontynuuje końcową partię, ale staje się też prośbą, może nawet modlitwą by ów zły bokser nie niszczył życia, która i tak ma już źle. Tu znów spokojna, liryczna i smutna muzyka łączy się z szybszym, rozszalałym tempem opartym jedynie na gitarze, perkusji i wiolonczeli. Po prostu świetne. Album wieńczy pachnący nieco wczesnym Archive "We Were Young". Na gitarowo-wiolonczelowym tle wspomaganym perkusją Miegeville właściwie rapuje słowa, bo tych jest tym razem znacznie więcej i nie są one ułożone w wierszowaną formę. Znów jest bardzo dosadnie i przejmująco, bo sam tekst wyraża przecież tęsknotę za faktem, że kiedyś byliśmy młodzi.

"Our Own Democracy" z całą pewnością nie należy do płyt najłatwiejszych jeśli wziąć pod uwagę jej tematykę społeczno-polityczną. Z całą pewnością jest bardzo interesująca pod względem zawartości muzycznej: utwory są krótkie, bez dłużyzn czy nadmiernego rozbudowywania wątków, fragmenty wyciszone łączą się z tymi mocniejszymi, a wszystko w ramach dość ograniczonego, ale budującego kapitalny klimat instrumentarium. Płyta mija też szybko dzięki czemu ta formuła nie jest w stanie się znudzić, a wręcz przeciwnie po jej skończeniu chce się ją puścić jeszcze raz. Wreszcie jest to płyta bardzo mocno nastawiona na emocje, gorycz i smutek, a nawet przeraźliwy krzyk rozpaczy. W przeciwieństwie jednak do innych płyt jest też bardziej nastawiona na refleksję, powiedzenie wprost jak jest, aniżeli na próbę oczyszczenia i znalezienia rozwiązania, a nawet tam gdzie są podjęte takie środki, nie są one łatwe, oczywiste i często jeszcze mgliście zawieszone w założeniach i umyśle podmiotu lirycznego. Z racji długości albumu długo zastanawiałem się też jak ją sklasyfikować, bo choć w teorii krążek jest pełnometrażowy to jednak zdecydowanie krótszy od innych i tak będących dość krótszych, ale równie zwartych tematycznie i stylistycznie, ostatecznie zdecydowałem się na skalę epkową. Koniecznie sprawdźcie całość sami - warto! Ocena: 5/5


Teksty lub ich fragmenty w tłumaczeniu własnym. Płytę przesłuchałem i zrecenzowałem dzięki uprzejmości Creative Eclipse.

Przypominamy, że zbieramy pytania do Q&A Styczeń/Luty 2017!

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz