środa, 2 listopada 2011

Fangorn - Mysterious Land (2010)



Rosyjski Folk Metal? Czy ja postradałem zmysły? Niewątpliwie, nigdy bym bowiem nie przypuszczał, że zainteresuję się folk metalem i to w dodatku rosyjskim. Trafiłem na kapelę zupełnym przypadkiem (nie ma przypadków) przerzucając różne filmiki na youtubie i jedna z kompozycji wpadła mi w ucho. Później przez kilka dni chodziłem i nuciłem sobie jakąś melodię, która dosłownie nie dawała mi w spokoju – po namyśle postanowiłem sięgnąć po całą płytę.

Zespół powstał w Sankt Petersburgu w 2007 roku. Jak każdy młody zespół borykał się z licznymi problemami personalnymi. Kiedy ostateczny skład się wykrystalizował, zdecydowano się na nazwę Fangorn – zaczerpniętą z kultowego „Władcy Pierścieni” Tolkiena. Las Entów zagrał swój pierwszy koncert 5 marca 2008 roku i zrealizował demo z dwoma utworami. Dotychczasowy klawiszowiec odszedł w międzyczasie z grupy, a kiedy znaleziono nowego od razu przystąpiono do realizacji pierwszej płyty.
„Mysterious Land” została nagrana w Rosji, ale zmiksowano ją w listopadzie 2009 roku w Finlandii. Obecny skład zespołu jest następujący: Vladimir Fedorov na gitarze i wokalu, Alexander Dunaev na gitarze, Vladimir Pronin na basie, Vitaly Senchenko na instrumentach klawiszowych oraz Ivan Kashirin na perkusji.

Pełnometrażowy album grupy Fangorn nie jest długi – trwa niecałe trzydzieści minut, więc tak naprawdę jest to epka, ale jak zwał tak zwał. Materiał zawarty na krążku to siedem utworów. Naturalnie mogłoby być ich więcej, ale to, co jest zawarte na albumie w pełni wystarcza i daje ogromną satysfakcję.
Otwiera ją krótki (niecałe dwie minuty), instrumentalny kawałek tytułowy: akustyczna gitara i orkiestracje, które mogą się skojarzyć z Blind Guardianem i wspaniałym „The Hobbit: Bard Song”. Po czym następuje uderzenie perkusji i melodyjnych gitar w „Under The Banner Of Berserkq”. Szybkie tempo, dobre orkiestracje w tle i bardzo dobry wokal – raz szorstki, bliski growlu, raz wysoki i spokojny. Zwolnienie i chóralne śpiewy – brzmi znajomo, a zarazem pęknie i niezwykle świeżo. Następny jest „Forgotten Hero” – nieco tylko wolniejszy, z orkiestracjami, perce na podwójnej stopie i bujającymi riffami. Klimatem przypomina power metal w stylu BG wrzuconego do kociołka z black metalem – coś fantastycznego.
Następnie przepiękny „Beatiful Spring” zaczynający się łagodnie od orkiestry i po chwili uderzający szybszymi riffami i perkusją. Wyraźny bas i melodyjny, skoczny układ, ciekawe klawisze i chóry – znów trochę jak z BG, a trochę jak z Korpiklaani. Do tego genialny instrumentalny pasaż, który trwa niemal do końca kawałka.
Epicki, prawie dziewięciominutowy „Shield And Sword” jest piąty: - mocne wejście z ewidentnie progresywnym szlifem – skojarzenia z Prima Fear i Bathorym?. Bardzo ciekawie wypada na tym tle growl i czysty wokal Fedorova. Przy końcówce zwolnienie do bitewnego zgiełku, deszczu i szum u wiatru oraz lirycznego, spokojnego wyciszenia na akustyku. Przedostatnia jest urzekająca i uderzająca do głowy ballada alkoholowa „Trolls Strong Beer (Kpenkoe Nubo Tponneū)”, która z jednej strony kojarzy się ze wspomnianym już Korpiklaani, a z drugiej przywodzi na myśl żartobliwy ton sagi Tolkiena. Nogi po prostu same się rwą do tańca wraz z porywającym riffem, akordeonem i szybką perkusją. Jest to też jedyny utwór na płycie zaśpiewany w całości po rosyjsku.
Płytę kończy trwające niecałą minutę instrumentalne outro „The Long Way”, które z kolei odnosi nas do tolkienowskiej ostatniej wędrówki Entów pod wodzą Drzewca.
Filmowe zakończenie oparte na gitarze i delikatnych orkiestracjach to jednak początek podróży tego fantastycznego zespołu i zarazem jakby wstęp, do kolejnej płyty, które aż się prosi aby zacząć ją od mocnego pierdolnięcia.

Osobna sprawa to fantastyczne nagłośnienie – Skandynawowie potrafią wyczarować brzmienie niezwykłe i wciągające. O ile w Korpiklaani może denerwować przerost formy nad treścią i rozbuchanie wszystkich możliwych ludowych instrumentów i ornamentyki, o tyle nie sposób się nie zakochać w muzyce grupy Fangorn. Wszystko, absolutnie wszystko na tej płycie ma swoje miejsce, a dodatkowym atutem jest też jej niezwykle przystępna długość – po skończeniu obrotu, zwyczajnie można odpalić ją jeszcze raz. I naturalnie czekać na kolejną wędrówkę rosyjskich Entów…
Jestem przekonany, że płyta powinna przypaść do gustu nie tylko wielbicielom folk metalu, czy twórczości Tolkiena, ale także wszystkim tym, którzy w muzyce szukają przede wszystkim dobrej zabawy, nieskrępowanej żadnymi zbędnymi ozdobnikami czy wyznacznikami.

Ocena: 10/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz