wtorek, 9 lipca 2024

W drodze do Ostrowa'24: Pale Mannequin

Nie taki blady ten manekin, jak go malują...

 

Warszawska formacja Pale Mannequin to niewątpliwie jedna z najciekawszych, nowych polskich grup tworząca swoją muzykę wokół szeroko pojętego rocka i metalu progresywnego. Będzie można ją usłyszeć drugiego dnia (niedziela, 28.07) tegorocznej edycji patronackiego Ostrów Rock Festival. Dwa lata temu miałem przyjemność zaś patronować ich trzeciej płycie studyjnej, a właściwie epce, zatytułowanej "Toń" (tutaj), która została wydana przez Prog Metal Rock Promotion, a w zeszłym roku, na poprzedniej edycji Ostrów Rock Festival miałem okazję spotkać w strefie promocyjnej kilku członków zespołu, pogadać i zrobić sobie wspólną fotkę. Wówczas zaopatrzyłem się także w oryginały ich dwóch poprzednich płyt, które jak pisałem w recenzji epki swego czasu niezbyt przypadły mi do gustu i dałem im kolejną szansę. Zaiskrzyło. Nadchodzący, patronacki koncert Pale Mannequin to z kolei doskonała okazja, by przyjrzeć się i przysłuchać obu wcześniejszym wydawnictwom tej grupy. Bonusowo, zaś przyjrzałem się też ich pierwszemu wydawnictwu koncertowemu, zatytułowanemu po prostu "Live".

1. Patterns In Parallel (2019)

Opethowy debiut warszawskiej grupy brzmi tak, jakby Szwedzi nagrali go zaraz po "Damnation". Zachowana została lekkość wspomnianego, a jednocześnie jest to materiał dużo cięższy, ale samo brzmienie jest ciepłe, lampowe i wyraźnie nawiązujące do klasycznego już krążka niegdysiejszych bogów progresywnego death metalu. Słychać tu także pokłosie późniejszych poszukiwań bardziej znanej formacji, bo całość ma także subtelne naleciałości brzmieniowe jak gdyby wyrwane z lat 60tych czy 70tych, co sprawia, że jest to materiał jeszcze ciekawszy, niż na pierwszy rzut ucha się wydaje. Zdecydowanie też można wskazać w nim charakterystyczne naleciałości wyjęte z twórczości innych Szwedów, a mianowicie Katatonii. Jego siłą jest przede wszystkim właśnie klimat, snująca się, ponura i oniryczna zarazem atmosfera, zamglony oraz często niewyraźny charakter. Dużo tutaj niezwykłego piękna, smutku i sprawnego poruszania się między emocjami i przełożenia szwedzkiego ducha na polski grunt - co najważniejsze z powodzeniem! Z drugiej strony jest to także album, którego choć słucha się naprawdę dobrze, to słychać, że pewne rzeczy można było zrobić lepiej. Niektóre warstwy, wploty czy nakładki trochę się rozjeżdżają, czasami brakuje nieco większego impetu, a w wokalach odwagi. Mimo to, jest to bardzo ciekawy, niby zapatrzony w twórczość innych, ale spójny i nadzwyczaj interesujący debiut, który zdaje się dojrzewać wraz z jego twórcami i kolejnymi dźwiękami, które zaserwowali na swoich następnych wydawnictwach.
 

2. Colours of Continuity (2021)

Często się mówi, że debiutować jest łatwo, ale dopiero druga płyta zespołu naprawdę pokazuje czy ma się do czynienia z czymś naprawdę interesującym, czy czymś o czym szybko się zapomni. Nie inaczej było w przypadku warszawskiej formacji Pale Mannequin, która w niespełna dwa lata po ciekawym, choć niedoskonałym "Patterns of Parallel" wypuściło drugą długogrającą porcję dźwięków. Znacznie bardziej intrygującą, fascynująco wydaną i lepiej zrealizowaną. Świetne zdjęcia zespołu z manekinami autorstw Karola Dumy czy osobliwe, tyleż zachwycające, co wręcz nawet przerażające grafiki Mateusza Twardocha-Sienkiewicza znakomicie korespondują z muzyką grupy i rozwojem, jaki dokonał się na ich drugim krążku. Zdecydowanie mówimy tutaj o kontynuacji poprzednika, ale całość nabrała też barw, dynamiki i większej złożoności, nie tylko w warstwie brzmieniowej, ale też kompozycyjnej. Nadal są tu słyszalne echa Opeth, Katatonii, a także Pourcipine Tree, solowej twórczości Stevena Wilsona czy Pinneaple Thief, może nawet rodzimego Riverside, ale jednocześnie chłopaki jeszcze mocniej postarali się, by pośród tych inspiracji znalazło się miejsce na własną tożsamość i nie skończyło się jedynie na kopiowaniu. O dosłownym kopiowaniu nie ma jednak mowy, bo druga płyta jest dojrzalsza, bardziej przemyślana, szczera i wręcz chwytająca za serducho. Pale Mannequin udowodnił bowiem na "Colours of Continuity", że ma na siebie pomysł, jest grupą ambitną i zdecydowanie chcącą się rozwijać i trafiać do coraz szerszego grona słuchaczy. Wreszcie to jedna z tych polskich płyt, która rówież pięknie dojrzewa wraz z każdym odsłuchem, a być może z miejsca stała się czymś w rodzaju klasyka w swoim gatunku (póki co na gruncie polskim) i tylko patrzeć,  także nasłuchiwać, żeby i za granicą powtarzano sobie z zainteresowaniem nazwę grupy, bo mają spore szanse, by zawojować nie tylko polską scenę, czego bardzo im życzę. Warto znać!




3. Live (2023)
 
Krótko po wydaniu nakładem Prog Metal Rock Promotion trzeciej płytki, polskojęzycznej epki "Toń", której mieliśmy przyjemność patronować, warszawska formacja zakończyła 2023 rok podsumowaniem w postaci koncertowej epki, zatytułowanej po prostu "Live". Aż chce się zakrzyknąć: "On żyje!". Mam tylko nadzieję, że ów Blady Manekin nie jest Autonem...*
 
Niespełna trzydziestopięciominutowy album opublikowany 6 grudnia 2023 roku, zawiera pięć kompozycji w tym jedną z debiutu ("Same Dawn"), dwie z drugiego albumu ("Maniac's Mind" i "Inertia") oraz dwie z epki "Toń" (utwór tytułowy i "Dzień bez marzeń") zarejestrowanych podczas występu w Terminalu Kultury Gocław w Warszawie, który odbył się 25 lutego 2023 roku. O tym krótkim koncertowym wydawnictwie chłopaki napisali, że "manekiny najlepiej czują się na scenie. To wtedy z bladych i nieruchomych stają się prawdziwe i energiczne, a każdy koncert jest wyjątkowym doświadczeniem zarówno dla słuchaczy jak i samego zespołu." Te pięć numerów jednakże kapitalnie pokazuje rozwój, determinację i pomysł jaki ma na siebie grupa. Nowe, polskojęzyczne utwory znakomicie wybrzmiewają razem ze starszymi, ale też pokazują bogatsze, dojrzalsze brzmienie z własną tożsamością i charakterem, którego na wcześniejszych pełnometrażowych płytach mogło trochę brakować, a z kolei starsze wreszcie nabrały zarówno ciała, jak i gęstszego, bardziej barwnego brzmienia, zaznaczonego już na drugim albumie. Nawet te, z pierwszej płyty, brzmią jakby pewniej, mocniej, a przy tym nic nie tracąc ze swojej surowości, ponurej, smutnej i onirycznej atmosfery. Może i jest to zaledwie namiastka możliwości Pale Mannequin, także tych koncertowych, ale za to jest ona naprawdę udana i cudnie pokazując zarówno wrażliwość grupy, jak i ich umiejętności oraz wyraźny rozwój, konsekwencję w budowaniu swojego muzycznego, niezwykle ciekawego świata. 
 
Nawet jeśli, czego nie zauważyłem przy okazji recenzji "Toń", polskojęzyczne numery dla potencjalnego zagranicznego słuchacza będą egzotyczne, niezrozumiałe czy wręcz nawet stanowić barierę nie do pokonania, to odnoszę wrażenie, że tym minialbumem koncertowym, chłopaki ponownie pokazują ogromny, światowy potencjał, a także, że faktycznie na żywo są naprawdę intrygujący. Nie są manekinami, a żywymi istotami z masą świetnych pomysłów i naprawdę wciągającej okołoprogresywnej muzyki. Dodać należy, że zapis tego występu, można zarówno słuchać (bandcamp/spotify) w samej warstwie muzycznej, jak i w całości obejrzeć (tutaj). Brawa! Cóż więcej? To zespół godny zdecydowanie polecenia i któremu warto kibicować. Widzimy się w Ostrowie na terenie festiwalu i oczywiście pod sceną! 

* Autoni, to roboty z popularnego brytyjskiego serialu science fiction "Doktor Who", które często przyjmowały postać manekinów sklepowych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz