wtorek, 11 października 2022

Less Is Lessie - The Escape Plan (2021)


Szanowni panowie i drogie panie, witamy we Wrocławiu. Za chwileczkę zaczniemy naszą audiowizualną wycieczkę po tym pięknym mieście. Chciałbym tylko prosić, aby się Państwo nie rozchodzili, bo nie będę niczego powtarzał dwa razy. 

 

Debiutancki studyjny album wrocławskiej grupy Less is Lessie nie jest zwykłym albumem złożonym z piosenek, a kinematyczną podróżą palcem i dźwiękiem po Wrocławiu. Narracje oraz nagrania terenowe tytułowane poszczególnymi wrocławskimi ulicami przenikają się tutaj ze świetnymi i bardzo gęstymi numerami. Słychać to choćby w dość dusznym utworze tytułowym, w którym wyraźny jest surowy bas oraz prowadząca całość do przodu perkusją, w wreszcie także w fantastycznym gitarowo-klawiszowym rozbudowaniu kojarzącym się nieco z The Who z okresu płyt koncepcyjnych. Kapitalnie wypada mroczny, bardzo kinematyczny  "The Fall" o nieco spokojniejszym, choć nadal dość chłodnym brzmieniu. Skojarzenia z polskim Lizardem, Quidam czy Millennium będą tutaj mile widziane, choć Less is Lessie tka własną i do tego przepiękną wizję progresywnego, art rockowego grania. Opisywany już przeze mnie cztery lata temu pachnący alternatywą "Blackout" jest następny i nadal wypada znakomicie, choć do skojarzeń dodałbym jeszcze niedawno przeze mnie odkrytą grupę Pure Reason Revolution. W podobnym, nieco alternatywnym klimacie stylistycznym utrzymany jest kapitalny, instrumentalny "20/20" fantastycznie prowadzony przez bas i pięknie podbijany wpierw nieco jazzowym klawiszem, a później bardziej nowoczesnym kojarzącym się z Derekiem Sherinianem. 

Odrobinę Pink Floydowy "One Minute At A Time", który znalazł się na pozycji dziesiątej ponownie miesza alternatywę z progresywnym brzmieniem kapitalnie bawiąc się spokojnym, nieco sennym, deszczowym klimatem, budując napięcie oraz emocje bardzo konsekwentnie i w pięknie przemyślany sposób, a tylko na moment nieznacznie przyspieszając. W "Blue Steel" wsiadamy w pociąg, choć nie zaczynamy pędzić. Less is Lessie rusza powoli niczym lokomotywa parowa i buduje napięcie, by wreszcie dorzucić do pieca pochodowym, ciężkim riffem oraz marszową perkusją. Tempo jednak nie rośnie, a lirycznie oplata się wokół słuchacza. Po kolejnym przerywniku i wyjściu z pociągu, wpada również opisany już cztery lata temu "Fast and Furious", który nadal wypada niezwykle porywająco mimo lirycznego, melancholijnego wstępu, budowania napięcia jedynie emocjami, a nie galopadami. Pięknie, nowocześnie i znów jakby wyjęte z Pure Reason Revolution. "The Great Escape" z dopiskiem "Reprise", która na swój sposób rozwija, a nie tylko powiela utwór tytułowy, jest jednocześnie spięciem tej sonicznej podróży przez Wrocław klamrą. Na sam koniec zaś, Less is Lessie dorzuca drugą powtórkę w postaci "Blue Steel" z dopiskiem "Less is More", która także odrobinę różni się od wcześniejszej wersji, dopełniając ją, ale także alternatywnie kończąc album jednym z najciekawszych i najmocniejszych punktów tej płyty.


Zeszłoroczna, bo wydana 14 marca 2021 roku przeleżała, czekając na spisanie, choć była słuchana wielokrotnie. To taka polska wersja tego czym była "Quadrophenia" The Who, choć opowiadająca z jednej strony o mieście, a z drugiej o ucieczce od samego siebie lub problemów, które tłoczą się wokół nas każdego dnia. To długa (ponad siedemdziesięciominutowa), ale piękna płyta, która być może byłaby pełniejsza bez narracji, ale i one spełniają swoją rolę, dopełniając album, historię którą opowiada, a zarazem kapitalnie budując atmosferę rodem ze słuchowisk. I chyba tylko szkoda, że nie ma też do niej dodanej wersji polskojęzycznej. Less is Lessie nie jest jeszcze na tyle szeroko kojarzone jak być powinno, ale mam nadzieję, że ten album nieco zmieni ten stan rzeczy, a na kolejny, równie intrygujący materiał nie trzeba będzie czekać długo. To płyta, którą warto znać, a wrocławski zespół powinien być znany każdemu wielbicielowi polskiej muzyki progresywnej. Po prostu perełka!

Ocena: Pełnia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz