niedziela, 19 lipca 2020

Muzyczna Biblioteka: Brian Slagel - Dla dobra metalu: Historia Metal Blade Records


Biografie, a nawet autobiografie, muzyków i zespołów, monografie gatunku, przegląd epoki i próby opisów panującej wówczas mody czy zachowań - w literaturze muzycznej, czy wręcz kulturowej, jeśli ją tak nazwać, to standard. Niemal do znudzenia i z różnym skutkiem. Nietypowym wyjątkiem jest świeżo u nas wydana biografia wytwórni Metal Blade Records, którą napisał sam twórca tej zasłużonej dla muzyki metalowej kuźni wielu znanych (i tych mniej też) zespołów, które na pewno znacie, słuchacie i uwielbiacie. Czy książka o kultowej wytwórni była potrzebna, zwłaszcza w tej formie i przede wszystkim czy jest warta uwagi? Sprawdźmy!

Brian Slagel kreśli historię swojej wytwórni zaczynając od podkreślenia fascynacji muzyką metalową, stopniowo przechodząc do opowieści o tym jak powstała wytwórnia Metal Blade Records, jakie grupy zrzeszała, by na koniec spróbować odpowiedzieć na pytanie, które nurtuje zapewne każdą z wytwórni - jaka przyszłość czeka metal i wytwórnie parające się wydawaniem różnych grup od tych zasłużonych począwszy poprzez kolejne nowe, ciekawe zespoły. Slagel zaczynał więc jak (prawie) każdy fan metalowej muzyki - od słuchania płyt, kupowania ich w sklepie muzycznym, zatrudniając się w tym sklepie, chodząc na koncerty i zdobywając kontakty. Prowadził własnego zina muzycznego, wydał składankę Metal Massacre (a następnie kolejne odsłony) na której między innymi pojawiła się Metallica jeszcze zanim stała się gwiazdą, wreszcie założył wytwórnię w której katalogu znalazło się i wciąż znajduje wiele formacji, które znamy wszyscy, choć mogą też się znaleźć nieco już zapomniane perełki. Sam Slagel nie szczędzi z kolei szczegółów i sypie anegdotami, co jakiś czas uzupełniając swoją opowieść wypowiedziami muzyków z którymi współpracował, a często również się przyjaźnił, te z kolei dopełniają mini wywiady sporządzone specjalnie na potrzeby książki.

Nie jest to jednak wyłącznie książka o wytwórni, czy o muzyce metalowej jako takiej, ale o spełnianiu młodzieńczych marzeń, ciężkiej pracy, uporze i wierze nie tyle w te marzenia, ile w muzykę oraz ludzi ją tworzących, wreszcie też o człowieku, który pokochał metal całym serduchem i w pełni się na ten gatunek otworzył. Slagel przez cały czas jednak nie zapomina o tej młodzieńczej fascynacji i do samego końca pozycji pisze o kolejnych etapach swojego życia, tworzenia wytwórni i wreszcie jej nie zawsze łatwego prosperowania z ogromną miłością, zapałem i przez pryzmat człowieka, który nadal robi to, co kocha. Nawet na moment nie ma tutaj poczucia jakiegoś obowiązku czy znużenia tematem, a sam styl pisania, czy też raczej gawędzenia Slagela od pierwszej do ostatniej strony przypomina spotkanie z przyjacielem, którego zna się od lat, ale z racji, że nie widziało się go od dawna, to siedzi się w pubie i wychylając kolejne piwka lub mocniejsze trunki po prostu słucha, co jakiś czas zadając pytania lub próbując dowiedzieć się więcej. Nie ma tutaj stawiania się na piedestale, pieprzenia o sile sukcesu czy wartości kasy, bo cały czas na pierwszym miejscu jest miłość do muzyki, do metalu i wieczne odkrywanie coraz to nowych i coraz ciekawszych zespołów.

Co ciekawe, sama książka nie należy do jakiś szczególnie długich, bo swoją opowieść Slagel snuje przez zaledwie nieco ponad dwieście stron, co sprawia, że momentami zdaje się pędzić z zawrotną szybkością pomiędzy kolejnymi latami, artystami czy płytami, a czasami można odnieść wrażenie, że o niektórych momentach chciałoby się poczytać trochę więcej. Więcej mogłoby też być o samych płytach, szczególnie tych, które były i są Slagelowi bliskie, jak również zdjęć Briana z muzykami czy płytami przy których pracował (jedna mała wkładka mieści się na zaledwie ośmiu stronach, a nie wypełnia nawet połowy historii, którą opowiada twórca Metal Blade Records). Polskie wydanie znacząco wydłużają (do nieco ponad trzystu) więc felietony i recenzje wybranych albumów z obszernego katalogu wytwórni napisane przez polskich dziennikarzy i blogerów, w tym między innymi te pochodzące od tłumacza polskiego wydania Jakuba Kozłowskiego, Jacka Szubrychta czy kilka napisanych z fascynującym dystansem i żartem (jak zwykle zresztą) przez Marię Konopnicką (pod imieniem i nazwiskiem nie kryje się słynna dziewiętnastowieczna pisarka, a metalowy bloger wyjadacz który postanowił ukryć swoją tożsamość podpisując się jako Maria Konopnicka). Pośród nich dominują teksty o Cannibal Corpse, Immolation, Slayerze czy Mercyful Fate, ale nie brakuje też o Trouble, Flotsam And Jetsam, a nawet naszym rodzimym Vaderze, jak również o kilku innych uznanych zespołach i płytach nie tylko ubóstwianych, ale także tych niekoniecznie najlepszych, a które opisujący je dziennikarze cenią i starają się przekonać do nich tych, którzy ich nie znoszą. Doskonale uzupełniają one opowieści Slagela i znakomicie pokazują jak ogromne znaczenie dla muzyki metalowej i dla wielu fanów tej muzyki na całym świecie ma zajawka i praca Slagela.

Książka Briana Slagela to opowieść o fascynacji, napisana z ogromną miłością do metalu i ze sporym dystansem, ale bynajmniej nie prześmiewczym czy prostackim językiem. Duża tutaj zasługa polskiego tłumaczenia Jakuba Kozłowskiego (portal Muzyka z Bocznej Ulicy), który świetnie wyczuł styl i sposób gawędzenia twórcy Metal Blade Records. Fascynująca jest tutaj także okładka, nie tylko inkorporująca logo wytwórni, ale także wpisująca się w tematykę książki i katalogu firmy Slagela - bo jak sam mówi Brian na łamach tej pozycji: "nie ma nic bardziej metalowego jak czaszki, trupy, miecze i różnego rodzaju diabły". Jest to z całą pewnością książka warta uwago każdego fana metalowej muzy, a szczególnie albumów i artystów wydawanych w przeszłości i obecnie przez Metal Blade Records. Można dzięki niej odkryć nie tylko nieznane fakty z historii naszych ulubionych zespołów, czy działalności wytwórni, ale także przekonać się do przesłuchania nieznanych nam płyt czy nawet do przypomnienia sobie tych, którymi kiedyś się zasłuchiwaliśmy. Trochę szkoda, że obok opowieści Slagela (poza kilkoma wywiadami) zabrakło komentarza kogoś kto nie pracowałby dla Metal Blade Records, mimo to, co bardzo istotne, czyta się ją szybko, przyjemnie i bez poczucia, że autor ma wydumane ego (jak się niepotrzebnie obawiałem zasiadając do lektury), a po skończeniu wręcz czuje lekkie poczucie niedosytu - w końcu historia wytwórni wciąż toczy się dalej, a Slagel na pewno jeszcze odkryje wiele ciekawych kapel, wreszcie zadba, by te już znane i wciąż wydające w Metal Blade Records, nadal wydawały mocne i porywające krążki. Dla dobra metalu i nas wszystkich.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz