środa, 23 marca 2011

Po całości II


Świeża mieszanka retro:
Coldspell po całości

            Grupa wydała jak na razie tylko dwie płyty i trzeba przyznać, że bardzo ciekawe.
Nie grają niczego nowego i nie odkrywają przysłowiowej Ameryki, ale słucha się ich naprawdę przyjemnie. Stylistyka obrana na debiutanckim „Infinite Stargaze” (2009) i na tegorocznej „Out from the Cold” to spojrzenie retro na różne gatunki muzyki rockowej połączone w bardzo zgrabną całość. Zwykle granie retro nie jest interesujące, choć ostatnio przecież przeżywamy renesans lat 60 i 70 czy wysyp zespołów grających southern rocka i jego cięższych odmian, czy nawet nawrót do elektroniczno dyskotekowych brzmień lat 80. Co mamy na płytach Coldspell?
Hard rock zmieszany z metalem progresywnym, stoner rockiem i przyprawiony odrobiną niemieckiego power metalu. Odnosząc zaś do konkretnych przykładów: Whitesnake, Deep Purple, Queensryche, momentami wczesny Helloween czy Accept. Takie przynajmniej można odnieść wrażenie. Ale jak się już słucha, jest znacznie ciekawiej.
            Coldspell powstał w Szwecji w 2005 roku z inicjatywy gitarzysty Michaela Larssona. Aktualnie skład zespołu uzupełniają: Niclas Swedentorp na wokalu, Matti Enklund na klawiszach (w tym na organach Hammonda), Anders „Kebbe” Lindmark na gitarze basowej oraz Perra Johansson na perkusji. Debiutancki album został zrealizowany na początku 2009 roku i złożyły się nań wpływy zarówno lat 70, 80 jak również 90.  Album „Infinite Stargaze” zbierał pochlebne recenzje na całym świecie, został też wyróżniony w kliku sondażach, a przez stronę RockRealms.com został ogłoszony „Albumem roku” w kategorii heavy, hard and melodic rock.
Na początku 2011 roku zaszły drobne zmiany w składzie i została wydana druga płyta „Out from the Cold”, której produkcją zajął się po raz drugi Tommy Hansen z Danii, który wyprodukował kilka płyt znanych formacji np. Helloween czy Jorn.
            Obie płyty zawierają utwory mocno przefiltrowane przez wyżej wymienione inspiracje, za każdym razem przywołując inną stylistykę czy konkretną grupę. Mamy więc ciężkie, epickie momenty, rozbudowane i niezwykle wirtuozerskie pasaże, czy liryczne spowolnienia. Mamy przestrzeń i szaleństwo, mamy konkretną opowieść i świetne melodie.
Wokal też jest niezwykły – raz hard rockowo charczący, raz power metalowo wchodzący w wysokie (nawet piskliwe) rejestry, lub czysty psychodeliczno-progresywny.
            Nie ma sensu rozpisywać się o konkretnych utworach, bo zajęłoby to sporo miejsca, ale warto odnotować na plus, że utwory są stosunkowo krótkie, rzadko przekraczają pięć minut.
Nie można się też słuchając Coldspella nudzić, za każdym przesłuchaniem opada mi dosłownie szczęka, zawsze wyłapuje kolejne smaczki i odniesienia. Polecam wszystkim poszukującym świeżości (nawet odgrzewanej, ale bardzo smakowicie podanej) lub po prostu dobrej muzy w starym stylu.
Po raz kolejny Skandynawowie pokazują, że zimne kraje północy to kraje niezwykle gorące muzycznie i posiadające jeszcze wiele do powiedzenia w kwestii muzyki metalowej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz