sobota, 1 lutego 2025

Z wilczego notatnika #1

W poprzednich latach były sobie tygodnie, ale z racji częstotliwości pojawiania się tekstów trochę mi się ten pomysł rozjechał i zaczął mijać z celem. Od tego roku spróbuję czegoś innego. Nowy minicykl "Z wilczego notatnika" będzie nieregularnym zbiorczym wpisem zawierającym krótsze, luźne myśli związane z muzyką lub popkulturą, które wpierw będą pojawiać się na facebooku, iksie, motylku i okazjonalnie także na moim prywatnym instasiu*, nie będące recenzjami, ani artykułami "promocyjnymi" lub innego rodzaju wpisami nie pasującymi do regularnych kategorii. W rozwinięciu pierwsza część wpisów "Z wilczego notatnika"!

 

24.01.2025 Budka Suflera & Urszula na Spotify

 


Jakiś czas temu, chociaż nie umiem dokładnie ocenić kiedy, na Spotify w końcu pojawiły się wszystkie cztery* płyty Urszuli nagrane i wydane w latach 1983-1988 razem z zespołem Budka Suflera. Jest to o tyle ciekawe, że zarówno "Urszula", "Malinowy Król", "3" jaki "Czwarty Raz" jeszcze z pół roku temu kiedy ich szukałem na Spotify, były dostępne tylko w kiepskiej jakości ripach z winyli na youtubie. Płyty są ewidentnie zremasterowane i fakt, że pojawiły się w streamingu, a nie można ich kupić w fizycznych wydaniach (najlepiej w boksie i na cd) zakrawa wręcz o paradoks. Co zaskakujące, na Spotify nadal nie ma "Izy" czyli jedynego albumu Budki Suflera nagranego z Izabelą Trojanowską, a kopia na youtubie jest oczywiście ripem z mocno zjechanego winyla. Tej również obecnie szukać ze świecą w wydaniu fizycznym (zwłaszcza na cd). Oczywiście wypieranego przez lata i nadal wypieranego "Na Brzegu Światła" z ery Romualda Czystawa** również poza kiepskimi jakościowo ripami nigdzie w internecie ani na nośniku fizycznym się nie uświadczy. Naprawdę, że dostęp do tych płyt jest tak mocno ograniczony, że się o nich zapomina, nie gra (lub traktuje bardzo wybiórczo). Choć cieszy fakt, że pojawiły się właśnie na Spotify te cztery Urszuli. Nie wiem na jak długo, ale warto po nie sięgnąć, przypomnieć, bo to kawał naprawdę dobrej rockowej, synth-rockowej, a nawet metalowej muzy w stylu lat 80tych.
 
* Formalnie "Czwarty Raz" nie jest opisany jako Budki Suflera, bo z tej grupy Urszuli podczas nagrywania płyty z 1988 roku, towarzyszyli już tylko Lipko i Zeliszewski, ale lwią część utworów z tej płyty napisali właśnie Ci dwaj panowie. 
 
** Wiem w jakich okolicznościach powstała ta płyta i wiem, że nigdy nie cieszyła się dobrą renomą, ale samo wypieranie istnienia zrealizowanego materiału jest dla mnie nie do pomyślenia (casus Pantery i ich czterech pierwszych albumów również tutaj pasuje) bo jeśli przymknąć oko i uszy na teksty, a nawet wziąć je w pewien nawias to nadal mamy do czynienia z naprawdę fajną muzyką Lipki i Budki Suflera z ciekawego dla ich twórczości okresu.
 
29.01.2025 Ciężar przeznaczenia
 

 
Wydawnictwo In Rock w zeszłym roku wydało interesującą pozycję z 2020 roku, a mianowicie "Ciężar Przeznaczenia. Historia doom, sludge i postmetalu" (oryg. "Doomed to Fail. The Incredible Loud History of Doom, Sludge, and Post-Metal") autorstwa J. J. Anselmiego. Pozycja w tłumaczeniu niestrudzonego Jakuba Kozłowskiego przybliża początki i najważniejsze zespoły z gatunków doom, sludge czy post-metal oraz nakreśla ewolucję wymienionych, a także opisuje najistotniejsze płyty czy wydarzenia z nimi związane. O samej pozycji nie zamierzam pisać dłuższego tekstu, bo choć jest to ciekawa lektura, to nie czuję się na siłach, by w szczegółowy sposób analizować jej zawartość. Muszę jednak zauważyć, że nie jest to książka, która temat wyczerpuje, bo o kilku zespołach można było napisać więcej, a o innych nieco mniej, ale to już bardziej kwestia podejścia indywidualnego zarówno autora, jak i gustów poszczególnych czytelników.
 
 

Z perspektywy polskiego czytelnika i słuchacza szczególnie intrygujący powinien się wydać dopisany przez Łukasza Radeckiego rozdział dodatkowy skupiający się na polskich zespołach wpisujących się w gatunki opisywane w książce Anselmiego oraz wywiad z Maciejem Kamudą, autorem grafik i okładek dla zespołów z nurtu i wydawnictw In Rock. Tu podobnie nie sposób było wymienić wszystkie, lub obszerniej opisać każdy z nich, a o kilku wyraźnie w nim zabrakło, ale jak zaznacza Radecki, o tym wszystkim mogłaby powstać osobna pozycja. Pośród wymienionych sporo jest o Gallileousie o którym autorowi dodatku opowiada gitarzysta zespołu Tom Stoński (dziwi mnie, że tak ciekawa grupa nadal nie ma swojej osobnej biografii!!!) oraz między innymi o Dopelord, Major Kong, Sunnata czy Obscure Sphinx. Swoje pięć minut w rozdziale mają także grupy z Trójmiasta - Blindead i Medebor. Ten ostatni zaledwie we wspomnieniu i tu także muszę zauważyć, że to skandal, iż ta grupa nie doczekała się jeszcze swojej osobnej, pełnowymiarowej biografii, a nie mam wątpliwości, że byłoby o czym w niej napisać. 
 
31.01.2025 Śmiech z Boga
 


Nergal znów to zrobił. Zapowiadając najnowszą płytę Behemotha "The Shit ov God" udostępniono też utwór pod tym uroczym tytułem i oczywiście od razu zrobiło się głośno. Wzbudzone tym samym kontrowersje i oburzenie doskonale pokazują, że osiągnięto zamierzony cel. Zgodnie z zasadą, że nie ważne jak mówią, ważne żeby mówili, wzbudził pożądane emocje zarówno pośród swoich przeciwników, jak i fanów.
 
Sam do fanów Behemotha raczej się nie zaliczam, aczkolwiek twórczość czołowego black metalowego zespołu w naszym kraju jest mi znana. Nie mnie oceniać czy tytuł najnowszego utworu jest oburzający, prowokacyjny czy nawet polaryzujący - choć może trochę jest - ale przede wszystkim jest obrzydliwie niesmaczny. Nie oburza moich uczuć religijnych, bo nie jestem praktykującym Katolikiem. Efekt nie byłby tak mocny, gdyby zdecydowano się na inteligentną grę słowną na przykład "Sheet(s) of God" (w tłumaczeniu na polski "Stronice Boga" więc docelowe znaczenie by zginęło, ale w angielskim nadal byłoby czytelne). Moim zdaniem zabrakło w tym właśnie tej subtelności, jakiegoś elementarnego wyczucia. Uważam też, że Behemoth zakpił tym tytułem ze swoich słuchaczy i fanów. W tym wszystkim nie ma nawet odrobiny sarkazmu. Jest tylko pusty śmiech z Boga.

*

* Blog jako taki, czyli LupusUnleashed nie posiada, ani nigdy nie będzie posiadał Instagrama. Dodać należy, że istniejące konta z taką nazwą nie mają żadnego związku ze mną, ani blogiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz