Trochę filmu, trochę literatury i trochę muzyki. Tym razem bowiem postawiłem na różnorodność, podobnie jak ostatnio, ale w nieco innym wydaniu, bo z tekstami, a nie tylko dodatkowym zbiorczym z linkami do tekstów z wieściami jak ostatnio. Filmowo sprawdziłem antybiografię Weird Ala Yanovica, wreszcie spisałem moje wrażenia z lektury ostatniej bondowej powieści Anthony'ego Horrowitza.
8.11.2022: Wydział Filmowy - Weird: The Al Yankovic Story (2022)
To nie jest film biograficzny, którego szukacie...Historia filmu o słynnym parodyście Weird Alu Yankovicu sięga krótkometrażówki Erica Appela z 2010 roku, która tak spodobała się Yankovicowi, że postanowił zaangażować się w produkcję pełnometrażowego filmu o swojej osobie. Appelowi i Yankovicowi zajęło jego stworzenie aż dwanaście lat. Do roli muzyka postanowiono zatrudnić byłego Harry'ego Pottera, czyli Daniela Radcliffe'a, który w charakteryzacji do złudzenia przypomina parodystę znanego z lat 80tych i 90tych. Yankovic jako współtwórca filmu o samym sobie nie byłby jednak sobą, gdyby nie zrobił... parodii filmów biograficznych o słynnych muzykach w rodzaju "Bohemian Rhapsody" o Freddiem Mercurym czy "Rocketman" o Eltonie Johnie czy "The Dirt" o Mötley Crüe, jak również z wyśmiania całej branży muzycznej, czasu swoich najważniejszych przeróbek i oczywiście samego siebie.
W rezultacie powstał film w którym fantastycznie obsadzony Daniel Radcliffe gra wpierw spragnionego sukcesu, ale stopowanego przez swoich rodziców i środowisko muzyczne akordeonistę chcącego grać covery z nowymi tekstami, a następnie po odniesieniu sukcesu nie tyle zblazowanego, co staczającego się coraz niżej twórcę. Były odtwórca roli Harry'ego Pottera paraduje więc nie tylko w sztucznej peruce i z doklejonym wąsem, w kolorowych koszulach, z gołą klatą i oczywiście z akordeonem, który stał się znakiem rozpoznawczym Yankovica, ale także zdaje się też podśmiewywać sam z siebie, bo momentami ma się wrażenie, że znów ogląda się Pottera, tyle że w tragikomicznym wydaniu. Film nie trzyma się faktów z życia Yankovica, a raczej traktuje je jako pretekst do żartów z własnej twórczości w rodzaju upierania się, że "Eat It" był autorskim numerem, a "Beat It" Michaela Jacksona był coverem (wspomina się także o utworze "Fat" będącym parodią "Bad") czy znacznie wcześniejszego stworzenia "Amish Paradise" (który powstał w 1996 roku w rok po hicie "Gangsta Paradise" zmarłego niedawno rapera Coolio, a nie jak sugeruje się w filmie w 1985 roku). Każda historia biograficzna musi też zawierać skandal i romans. Nie zapomniano i o tym - pijanego Yankovica policja ściągnie ze sceny za pokazanie... akordeonu, a jego Femme Fatale została Madonna (imponująca Evan Rachel Wood). Do kompletu w filmie przewija się plejada postaci z epoki, która oczywiście została zrobiona tak, by jak najmocniej ich wyśmiać (do tego stopnia że charakteryzacja przypomina programy Saturday Night Live), w tym także narkotykowy boss Pablo Escobar.
Parodystyczna biografia Yankovica absolutnie nie jest filmem dobrym, ani dowcipnym (choć zdecydowanie są momenty, kiedy można się chociaż uśmiechnąć). To, co wychodzi w tym obrazie na plus to prześmiewczy kierunek czerpiący garściami z wcześniejszych, a szczególnie najświeższych filmów biograficznych i pięknie przeszarżowane aktorstwo, z Danielem Radcliffem na czele. Scenariusz jednak do specjalnie udanych czy wyrafinowanych nie należy, choć samo zakończenie jest zaskakujące i również jest elementem dowcipu z jakiego składa się cały film. To także film nieco przydługi, który choć ogląda się przyjemnie, to jednak niestety bez większego zaangażowania.
11.11.2022: Anthony Horrowitz - With A Mind to a Kill (2022)
M nie żyje, a Bond zniknął...Po midquelu, albo jak kto woli sequelu do "Goldfingera" czyli powieści w oryginale zatytułowanej "Trigger Mortis" (pol. "Cyngiel Śmierci") oraz prequelu "Casino Royale" pod tytułem "Forever and a day" przyszedł czas na wydany w maju 2022 roku sequel "Człowieka ze złotym pistoletem", ostatniej powieści napisanej przez Iana Fleminga, która po śmierci pisarza została dokończona przez Williama Plomera. Anthony Horrowitz, który dotychczas miał możliwość korzystania z niewykorzystanych fragmentów i pomysłów Fleminga, tym razem musiał wymyślić całą fabułę samodzielnie. Na potrzeby swojej ostatniej książki postanowił nawiązać bezpośrednio do wątku z oryginalnej powieści autora Bondów, a mianowicie amnezji tajnego agenta i próby zamachu na M. W powieści Horrowitza tym razem naprawdę dochodzi do zabójstwa M, a Bond jest pierwszym podejrzanym ze względu na wcześniejszą próbę zabicia swojego szefa na kartach oryginalnej powieści Fleminga. Do końca nie wiemy czy szef MI6 naprawdę zginął, choć Horrowitz umiejętnie mruga oczkiem do czytelnika i sugeruje, że dokonano perfekcyjnej mistyfikacji, by fabuła jego powieści miała sens. W niezły sposób Horowitzowi udało się też domknąć Flemingowską historię najsłynniejszego Brytyjskiego szpiega, bo podobnie jak w ostatnim filmie Daniela Craiga czuć tutaj pewną nieuniknioną schyłkowość.
Nie oznacza to jednak, że Horrowitz zatracił tym samym styl Fleminga, który w dwóch poprzednich książkach tak idealnie udało mu się odtworzyć czy, że zrezygnował całkowicie z możliwości wykorzystania materiałów źródłowych z epoki. W swojej trzeciej, a zarazem ostatniej powieści bondowskiej Anthony Horrowitz bodaj najmocniej zbliżył się do prozy twórcy Jamesa Bonda, a nie mogąc tym razem korzystać z pozostawionych przez Iana Fleminga materiałów oparł sowieckie wątki powieści oparł na prawdziwych przewodnikach i mapach. Ponadto Bond ponownie mierzy się na kartach powieści ze SMERSH i nową organizacją powstałą na gruzach sowieckiego kontrwywiadu.
Trzecia książka Horrowitza, choć jest napisana znakomicie, czyta się ją szybko i bardzo przyjemnie, paradoksalnie jest też najsłabszą z jego trylogii. Jest dużo spokojniejsza, a przy tym najbliższa prozie Iana Fleminga, co samo w sobie nie jest wadą, ale dla współczesnego czytelnika może wydawać się nieco zbyt staromodna. Jako zakończenie trylogii Horrowitza wypada jednak w porównaniu z dwoma wcześniejszymi dość blado i nijako, a jako zakończenie ery książek Fleminga podobnie jak po lekturze oryginalnego "Człowieka ze złotym pistoletem" można poczuć spory niedosyt. "With a Mind to a Kill" (co można by przetłumaczyć "Z zimną krwią", "Zaprogramowany, by zabić" albo bardziej dosłownie "Z zamiarem zabójstwa") spodoba się z całą pewnością nie tylko fanom dwóch poprzednich czy powieści Horrowitza, ale także właśnie oryginalnych powieści Iana Fleminga, bo została ponownie napisana tyleż solidnie, co w duchu i stylu twórcy Jamesa Bonda.
Zdjęcie własne
Następny tydzień: 14-20.11.2022
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz