czwartek, 7 sierpnia 2014

Wydział Filmowy VIII: Guardians of the Galaxy Awesome Mix vol. I & Original Score (2014)

 
Jeden ze specjalnych plakatów promujących film z jego bohaterami i kasetą magnetofonową.

Tekst może zawierać potencjalne spoilery dotyczące fabuły.

Najlepszy z dotychczasowych filmów kinowych Marvela (części Disney'owskiej), najgorętszy film lata i przy okazji jeden z najciekawszych soundtracków filmowych w ostatnim czasie. Brzmi patetycznie, ale wiele osób się ze tymi stwierdzeniami zapewne zgodzi. "Strażnicy Galaktyki" są znakomitym filmem i mają świetnie dobraną muzykę. Postanowiliśmy się jej przyjrzeć i oczywiście przysłuchać w ósmej odsłonie "Wydziału Filmowego"...

Banda frajerów jak często określa się Strażników Galaktyki zapewne bardziej kojarzeni są przez tych, którzy od lat siedzą w komiksach ze stajni Marvela. Przez wielu są to też najlepsze serie komiksowe tego wydawnictwa oraz najciekawsze postacie jakie kiedykolwiek powstały. Przyćmiewające nawet popularnością Avengersów, Iron Mana, Hulka czy Kapitana Amerykę, Spider Mana (obecnie produkowanego przez wytwórnię Sony Pictures) oraz X-Menów (powstających dla 20th Century Fox).  Wiadomość, że Disneyowska cześć Marvela zabierze się za tę historię została więc przyjęta z dużym entuzjazmem. O historii serii komiksowej i jak doszło do powstania filmu, odsyłamy do ciekawego tekstu na stronie gameplay (tutaj). Ja bowiem, choć bardzo lubię filmy na podstawie komisków Marvela czy DC, to nie jestem maniakiem komiksowym i mówiąc delikatnie, mam bardzo nikłe pojęcie o tym kto, z kim, kiedy i dlaczego. Dlatego skupimy się tylko na tym, co wiadomo z filmu i muzyki.

W filmie nie tylko dopiero poznajemy naszych niepasujących do siebie bohaterów, ale także obserwujemy ich zmagania z samymi sobą oraz i może przede wszystkim ich pierwszą ważną misję. Strażnikami Galaktyki w ekranizacji komiksu są łowca artefaktów Peter Quill znany też jako legendarny Star Lord (choć wszyscy utrzymują, że nie znają go) znakomicie zagrany przez Chrisa Pratta, zielonoskóra zabójczyni Gamorra (Zoe Zaldana), szalony i zmutowany szop pracz Rocket (genialnie zdubbingowany przez Bradley'a Coppera), jego kompan Groot będący potężnym entem o małym rozumku (małomówny Vin Diesel) i mięśniak z przeszłością Drax (były wrestler Dave Bautista). Do tego w mniejszych, ale znaczących rolach mamy Benicia Del Toro (ucharakteryzowanego na Jima Jarmuscha), Glenn Close oraz znanego ze "Szwędaczy" ("The Walking Dead") Micheala Rookera.

Jeszcze jeden alternatywny plakat do filmu, tym razem ze słuchawkami Petera Quilla.
Nie zamierzam rozpisywać się o fabule, bowiem ta przebiega tutaj zgodnie z hollywoodzką formułą "expose, zwrot akcji (bohaterowie w kłopotach), zwrot akcji (bohaterowie w jeszcze większych kłopotach), zwrot akcji (bohaterowie w kłopotach bez wyjścia), grande finale". Sam film jest niezwykle widowiskowo wykonany, ani na chwilę nie siada w nim tempo, akcja bowiem w nim pędzi do samego końca, a przy tym co rusz dostajemy w twarz śmiesznymi odzywkami, suspensem i tłustymi żartami. Warto zauważyć, że film jest piętrową wręcz parodią i jednoczesnym ukłonem w stronę kina nowej przygody, od "Bliskich spotkań trzeciego stopnia" i "Indiany Jonesa" poczynając (sekwencje początkowe), poprzez "Gwiezdne Wojny", "Battlestar Galactica", a nawet seriale w rodzaju "Doktora Who" czy "Firefly". Nad całością, mimo że jest to kino bardzo współczesne i naszpikowane efektami specjalnymi oraz grafiką komputerową, unosi się nutka nostalgii za latami 70 (muzyka) i 80tymi (kino nowej przygody). Trzeba przyznać, że reżyser filmu, mało kojarzony James Gunn wywiązał się znakomicie z powierzonego mu przez szefów Disney'owskiego oddziału Marvela zadania. Co więcej charakteryzuje go niezwykły jak na tego typu produkcje luz, któremu przepych czy wręcz epickość nie przeszkadza, towarzyszy nam bowiem na każdym kroku. Mocną stroną tego filmu jest też muzyka jaką wybrano i zrealizowano na jego potrzeby.
Walkman Petera Quilla i jego retro słuchawki
"Retrowieża" Petera Quilla
Muzykę do filmu wydano w trzech wersjach. Pierwsza to składanka "Awesome Mix vol. I", którą Peter Quill katuje na nierozłącznym kasetowym walkmanie i retrowieży na swoim statku. Na tej znalazły się hity z lat 60 i 70 wybrane na podobnej zasadzie, jak te do filmów Quentina Tarantino. Mają oddawać nie tylko charakter poszczególnych scen, czy postaci, ale także odsyłać nas do własnych poszukiwań muzycznych - podobnie bowiem jak u Tarantina zadbano, by numery nie były szeroko kojarzone, a jednocześnie, żeby wpadały w ucho. Druga wersja to oryginalna ścieżka dźwiękowa, którą napisał Tyler Bates. I wreszcie trzecia, czyli zbiorcze wydanie obu płyt. Zaczniemy od (a jakżeby inaczej!) "Awesome Mix vol. I":

Tę płytę, czy też raczej w przypadku filmu, kasetę magnetofonową, rozpoczyna znany już z trailerów znakomity, fantastycznie nastrajający "Hooked on a Feeling" szwedzkiej grupy rockowej Blue Swede istniejącej w latach 1973 -1975 i znanej przede wszystkim jako coverband. Ten utwór, powstał jako singiel w 1973 roku, a następnie trafił na studyjny album grupy pod tym samym tytułem z 1974 roku (Blue Swede rok później zrealizowało jeszcze album "Out of the Blue"). Naturalnie, ten utwór także był coverem i to podwójnym. Wpierw bowiem nagrał go B.J Thomas na potrzeby swojego albumu "On My Way" w 1968 roku, a następnie w 1971 roku przez Jonathana Kinga, który dodał początkowe "ooga chaka", będące z kolei nawiązaniem do utworu "Running Bear" Johnny'ego Prestonsa. King miał wtedy dodać, że zależało mu na odzwierciedleniu rytmu reggae rozpisanego na męskie głosy. Nie jest to też pierwsza filmowa przygoda tego utworu, znalazł się bowiem już we... "Wściekłych Psach" Quentina Tarantino oraz w serialu "Ally McBeal".

Drugim numerem jest energetyczny "Go All the Way" The Raspberries. Ta hard/pop rockowa grupa porównywalna z The Who i The Beatles, istniała w latach 1970 - 75 oraz w reaktywowanej odsłonie w latach 2004 - 2008. Wydała cztery albumy studyjne: "Raspberries" i "Fresh" w 1972 roku oraz kolejno "Side 3" w 1973 i "Starting Over" w 1974 roku. Utwór zaś otwierał debiutancki krążek amerykańskiego zespołu. Trzecim, także znakomitym rockowym kawałkiem jest "Spirit In the Sky" Normana Greenbauma. Muzyk ten wydał cztery płyty w latach 1969 - 1972. Ten zaś, pochodzi z debiutanckiego albumu pod tym samym tytułem z roku 1969. W filmie można go też usłyszeć w "Apollo 13" Rona Howarda. Czwartą perełką jest "Moonage Daydream" Ziggy'ego Stardusta, czyli Davida Bowiego. Numer pochodzi z kultowej płyty "The Rise And Fall of Ziggy Stardust and the Spiders from Mars" z 1972 roku. Także i on znalazł się już w filmie, między innymi w "Szkole Rocka" z Jackiem Blackiem w roli głównej.

Nostalgiczny, lekki i wręcz taneczny "Fooled Around And Fell In Love" amerykańskiego bluesmana Elvina Bishopa znalazł się na pozycji piątej. Po niej wskakuje brytyjska grupa art rockowa 10cc istniejąca z przerwami w latach 1972 - 83, 1991 - 95 i od 1999 roku do chwili obecnej. "Im not in love" pochodzi z ich trzeciego albumu studyjnego "The Original Soundtrack" z 1975 roku. Wcześniej można było go usłyszeć w "Dzienniku Bridget Jones: W pogoni za rozumem" oraz na soundtracku z gry komputerowej "Grand Theft Auto". Następnym kawałkiem na kasecie Quilla jest funkowy "I want You Back" grupy The Jackson 5, znanej większości przede wszystkim z postaci Michaela Jacksona, późniejszego Króla Popu. Prezentowany tutaj utwór pojawił się na debiutanckim albumie zespołu "Diana Ross Presents The Jackson 5" z 1969 roku. Kolejnym znakomitym numerem jest tutaj "Come And Get Your Love" grupy Redbones istniejącej w latach 1969 - 1977 (co ciekawe reaktywowali się w  1997 roku i grają do dziś). W latach 70 wydali siedem albumów studyjnych, a po latach w 2005 roku jeszcze jeden. Ten numer zaś pochodzi z ich piątej płyty "Vovoka" z 1973 roku.

Utwór dziewiąty to kolejny, kapitalny energetyczny rockowy numer "Cherry Bomb" pochodzący z repertuaru The Runaways. Ta złożona w całości z kobiet grupa istniała w latach 1975 - 1979, a wielu pewnie skojarzy ją z osobą Joan Jett. Kawałek można znaleźć na debiutanckim self-titled z 1976 roku. Jednym z najbardziej znanych i kojarzonych utworów na miksie Star Lorda jest "Escape (The Pina Colada Song)" Ruperta Holmesa. Utwór powstał na przełomie 1979 i 1980 roku i w kinach ostatnio można było go też usłyszeć w "Sekretnym życiu Waltera Mitty" z Benem Stillerem w roli głównej. Przedostatnią perełką i też dość znaną (z tych jakże pięknych dla muzyki czasów) jest "O-o-h child"  z 1970 roku, soul rockowej grupy Five Stairsteps istniejącej w latach 1965 - 1976.
 "Awesome Mix vol. I" wieńczy "Ain't No Mountain High Enough" Marvina Gaye'a i Tammiego Terrella. Znalazł się on na jednym z czterech wspólnych albumów artystów, a mianowicie na krążku pod tytułem "United" z 1967 roku.



Po fantastycznej dawce rocka i soulu z lat 60 i 70 warto też zwrócić uwagę na niezły soundtrack autorstwa, wspomnianego już Tyler Batesa. Urodzony 22 lutego 1977 roku w Illnois, znany jest jako autor muzyki do takich filmów jak "300", "Watchmen", "Conan Barbarzyńca" z 2011 roku czy "Sucker Punch", a także do serialów, między innymi "Californication" i "Salem" czy do gier komputerowych takich jak "Transformers: Wojna o Cybertron" oraz "God of War: Wstąpienie". Muzyka którą napisał na potrzeby "Strażników Galaktyki" nie jest odkrywcza, ale również wpisuje się w nurt kina nowej przygody. Dźwięki, które skomponował przywodzą na myśl bowiem muzykę zarówno klasycznych już kompozytorów muzyki filmowej Johna Williamsa, Jerry'ego Goldsmitha, ale także bardziej współczesnych Steve'a Jablonsky'ego, Hansa Zimmera i Michael'a Giacchino.  

Podniosłe, wręcz epickie kompozycje bitewne i pościgowe łączą się tutaj z mrocznymi motywami przewodnimi czy spokojniejszymi utworami ilustracyjnymi, często uspokajającą przed kolejną spektakularną akcją. Nie należy się tutaj jednak spodziewać fajerwerków, czy motywów które wpadają w pamięć. Muzyka Batesa jest bardzo sprawna, ale zachowawcza, a przy tym idealnie wpisująca się w charakter filmu. Podobnie jak świetny "Awesome Mix vol. I" buduje ona klimat w filmie i często potęguje napięcie. Nie ma tutaj jednak utworów zbędnych, wypełniających, czy takich, których w filmie by nie było. Poza filmem także wypada ona nadzwyczaj dobrze, co niestety jest coraz rzadsze w przypadku nowych ścieżek filmowych rozpisanych na orkiestrę. Jeśli już się zna film, podobnie jak ma to miejsce w przypadku miksu z łatwością przyjdzie nam przypominanie sobie klatka po klatce całego filmu i przeżywanie go na nowo, mimo braku obrazu. Świetnie sprawdzi się też jako podkład do lektury książki, czy to science-fiction czy historycznej. A oto przecież chodzi w dobrych soundtrackach, żeby sprawdzał się zarówno w filmie, ale także właśnie poza nim.



Muzyka do "Strażników" została dobrana znakomicie i podobnie jak film, stanowi fantastyczną zabawę tak dla wielbicieli klasycznych, orkiestrowych soundtracków jak i kompilacyjnych albumów z różnymi artystami. Na uwagę zasługuje zwłaszcza właśnie kaseta magnetofonowa głównego bohatera, która jest kapitalnym przekrojem przez najpiękniejsze lata rocka, a dla wielu może stanowić kopalnię niezwykłej i nieznanej muzyki. Może dzięki tej niezwykłej składance sięgną po twórczość proponowanych tutaj zespołów i muzyków. Dla mnie również stanowi nie lada gratkę, gdyż nie znam większości zaprezentowanych tutaj twórców, a nawet to, co było znane już z innych filmów czy mediów stanowiło rzecz nowo odkrytą, do ewidentnego odkurzenia. Wreszcie nadała ona temu filmowi, razem z jawną zgrywą z kina nowej przygody i zabawą konwencjami, niezwykłe poczucie luzu i humoru (zwłaszcza gdy pomyślimy o takim Blue Swede, Normanie Greenbaumie czy The Runaways). W miksie (niestety nie wydanym na kasecie) można się po prostu zakochać i podobnie jak Peter Quill nie rozstawać z nim i słuchać bez końca. A na film naprawdę warto wybrać się do kina, nie tylko dla tej muzyki. Po prostu: przednia zabawa!

Ocena "Awesome Mix vol. I": 10/10
Ocena soundtracku Tylera Batesa: 8/10
Ocena muzyki w filmie: 10/10
Ocena muzyki poza filmem: 8/10
Ocena ogólna: 9/10



Cały "Awesome Mix vol. I" dostępny między innymi na youtubie. Polecamy!

2 komentarze:

  1. Bardzo fajna recenzja. :)
    Muzyka zresztą też ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ba! Koniecznie idź do kina! :) Muzę całą redakcją katujemy ostatnio na okrągło i nie mamy dosyć ;)

      Usuń