Strony

poniedziałek, 27 maja 2013

Kaledon – Altor: The King’s Blacksmith (2013)




Włosi z Kaledonu nie kwapili się z wydaniem nowego albumu przez prawie trzy lata. Najnowszy, siódmy album tego zespołu, to pierwszy, który nie ma wspólnego tytułu „Legend of the Forgotten Reign” i trzeci album na którym zaśpiewał Marco Palazzi. Jak brzmi opowieść o Altorze, Królewskim Kowalu? Przekonajmy się… 


Najpierw krótkie instrumentalne wejście „Innocence”, a następnie mocne uderzenie szybką perkusją i melodyjną gitarą w utworze „Childhood”. Nie brakuje tu solówek (również klawiszowych), zwartego tempa i epickiego klimatu i wpadającego w ucho wokalu. Całość mocno może przypominać niektóre utwory wczesnego Helloween, Stratovarius czy Blind Guardian, ale obawiam się, że są to skojarzenia nieuniknione. Trzeci utwór nie zwalnia tempa. „Between the Hammer and the Anvil” ma podniosły klimat I rozbudowane, dwu torowe wokale I w nim także nie brakuje dużej ilości solówek w różnych konfiguracjach.


Po nim pojawia się kawałek zatytułowany „My Personal Hero”, który brzmi dziwnie znajomo i w dodatku zbyt ckliwie, i mimo szybkiego tempa i ciekawych orkiestracji w tle, po namyśle przerzucamy jednak dalej. „Lilibeth” zaczyna łagodna melodia gitary, a potem delikatnie wchodzi perkusja. Tak, to ballada, taka zapalniczkowa w dodatku. Przyjemna dla ucha, ale nie będąca niczym szczególnym. Następujący po niej „A New Beginning” otwiera melodyjna, ale łagodna gitara… usypianie czujności! Po chwili uderza szybszy riff i wchodzi perkusja. Znów jest podniosły, szybki i epicki klimat z orkiestracjami w tle. Nie wiedzieć czemu dość mocno znów pachnie klasykami, ale także wczesnym Dragonforce, jednakże bez „komputerowych efektów” i piskliwego wokalu, którym charakteryzował się ZP Theart. 


Nie zwalniamy w siódmym numerze, zatytułowanym „Kephren”. Ten także wydaje się brzmieć znajomo, kłania się Hammerfall, Sonata Arctica oraz Kamelot. Ale mimo to, słucha się go przyjemnie. Nieco wolniejszy, bardziej rozbudowany jest utwór kolejny „Screams in the Wind”, jeden z najciekawszych na płycie, choć wcale nie należący do odkrywczych. Finałowy utwór, „A Dark Prison” to z kolei gratka dla wielbicieli Rhapsody Of Fire. Gościnny udział Fabio Leone zawsze działa jak magnes. I jest to trochę numer napisany pod niego, szybki, epicki i z filmową orkiestracją świetnie wpisaną w całość. Wspólny zaś duet Pallaziego i Leone to naprawdę świetna robota.


Kaledon nie jest wielkim zespołem. To jeden z tych przeciętniaków, który nigdy nie będzie znany szerszej publiczności. Tym albumem także się nie wybiją. Opowieść o Altorze, jest albumem bardzo przyzwoitym, porządnie zrealizowanym i przede wszystkim melodyjnym. Jest albumem, którego słucha się z przyjemnością, ale z silnym uczuciem, że gdzieś się już to słyszało. Wielbiciele melodyjnego, epickiego power metalu o tematyce fantasy z całą pewnością go nie pominą, zwłaszcza Ci, którzy już Kaledona znają z poprzednich płyt, inni mogą sobie go zwyczajnie darować.  
Ocena: 7/10


Recenzja płyty napisana z myślą o publikacji w magazynie HMP Heavy Metal Pages

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz